Nagroda za te wszystkie trudy podrozy i brak mozliwosci wjechania do Jaffny - najwazniejszego osrodka tamilskiej spolecznosci, okazal sie domek nad samym oceanem. A jeszcze wieksza nagroda a moze nawet szczesciem okazal sie sasiad z domku obok, bialy kanadyjczyk znajacy wszystkich lepiej postawionych obywateli tego miasta :) Lepiej nie mozna bylo trafic. Dzieki niemu poznalam najwazniejszego mnicha buddyjskiego w prowincji, dowiedzialam sie od lokalnych jakie panuja stosunki pomiedzy Tamilami a Singalezami oraz spotkalam sie z poslem parti stojacej w opozycji do rzadu. Zas od strony turystycznej, to najwieksza nagroda byl widoczny brak bialych turystow, pusta plaza, cieply ocean i bardzo mili ludzie. Oraz ujmujaco piekna pelnia ksiezyca (co ciekawe w ten dzien nikt nie pracuje, dzieci nie ida do szkoly i jest traktowany jak niedziela), ktora przypadla 29 marca w poniedzialek.