W Vavuniyi zapakowalam sie do busa do Trincomalee. Mial byc prywatny i szybki. Skonczylo sie po 2 godzinach jazdy w szczerym polu, bo sie popsul i tak koniec koncow wyladowalam w panstwowym, nabitym ludzmi do nieprzytomnosci. W cudownym, azjatyckim scisku, na stojaco spedzilam kolejne 3h (udalo mi sie nawet chwile zdrzemnac) :). Do Trincomalee dojachalam w samo poludnie, w najwiekszy skwar. Nawet Lankijczycy twierdza, ze jest to jeden z goretszych miesiecy a najgoretszy ma dopiero przyjsc razem z pora deszczowa. I wierze im, ze nie sa tylko kuruazyjne przytakiwania skierowane czesto do bialych, ze "goraco", tylko im tez ten upal doskwiera.